niedziela, 9 października 2011

Pracowity tydzień za nami...

Było mi ciężko, zachorowałam ja, już w poprzednia sobotę, a w niedziele, dzięki temu, ze mąż zajął się dziećmi, przeleżałam w łózko totalnie "bez ducha" hehehe. Na dodatek Ewka kaszlała bardzo, a Wojtek gorączkował, nie wiadomo, dlaczego. Pani doktor powiedziała mi, ze w sumie, to nic mi się nie dzieje, leków nie da, bo to coś wirusowego i posłała do pracy. A ja zaniemówiłam, dosłownie. Odebrało mi głos i tylko szeptem mogłam porozumieć się ze światem. Jakież zdziwienie malowało się na twarzach dzieci... :):) Ubaw był, jak na szkoleniu Pani przerwała mi, bo stwierdziła, że nie ma serca słuchać, jak ja się meczę, próbując wydobyć z siebie głos. Brak słów. Żeby tego było mało, mama namówiła mnie wczoraj, na wizytę u kręglarza. Szkoda mi było pieniędzy, bo przecież, co mi mogło dolegać, ale mama sie uparła. Pojechałam. Okazało się, że dokuczający mi od kilku tygodni ból krzyża, który utrudniał mi spanie i siedzenie, nie jest, jak powiedziała lekarka tylko nadwyrężeniem mięśni od noszenia dzieci, ale powoduje go wypadniety dysk!!!!!!!!! Masakra, ile ja bym się jeszcze męczyła i faszerowała prochami przeciwbólowymi i rozkurczowymi!!!!!!!!!! najbliższe 3 tygodnie mam spędzić w gorsecie elastycznym, żeby wciśnięty dysk ponownie nie wypadł, nie nosić dzieci i nic nie dźwigać. Okazało sie też, zę drętwienie pleców to nie skutek siedzącej pracy, ale drugi dysk się wyśliznął i też trzeba go było umieścić na miejscu. Czy pomogło? Hmmmm Tak, warto było. Jak mi Pan wciskał dysk w okolicy krzyżowej, to myślałam, że się rozpłaczę. W okolicy łopatek, to tak chrupnęło, że myślała, ze mi kręgosłup połamał. Dziś boli mnie to miejsce, gdzie musiał mocniej wcisnąć, ale to zupełnie inny ból, taki raczej, jak po stłuczeniu, inny niż to, co było wcześniej. Wierze, ze będzie dobrze, a jak się znowu coś stanie, to wiem już, gdzie szukać pomocy.

NO ale kończąc, w końcu to blog scrapkowy, wiec i kilka moich ostatnich prac:
Zaczęło się od kartki-torebeczki ślubnej. Mała dziewczynka miała trzymać ja w rączkach, wiec miało być elegancko, ale w "niebrudzących się " kolorach.



Mała Sara Maria przyjmowała sakrament chrztu świętego. Jej ciocia, Kasia, chciała, żeby dziewuszka miała pamiątkę, specjalnie dla niej zrobioną karteczkę z okazji tego wydarzenia.



 Marzenko, Marzenko, jakże szybko mija czas. Dopiero zaczynałaś z nami pracować, a już nadszedł czas pożegnania. Żebyś o nas pamiętała, taka mała karteczka, na "do widzenia". Powodzenia na studiach :):):)




Kiedy robię kartki na takie okazje, jak ta, Rubinowe Gody, to łza mi się w oku kreci i zastanawiam się, jak te wszystkie lata ubrać w odpowiedni słowa. Czego jeszcze życzyć parze, która tyle już razem przeżyła. 40 lat razem. To się dzisiaj już tak rzadko zdarza. Teraz coraz częściej mąż zostawia zonę, żona męża, coraz częściej się rozwodzimy, odchodzimy.... Często zastanawiam się dlaczego. Czy już nie chce nam się starać, pracować nad małżeństwem, żeby było zgodne i trwałe? Może i tak, a może teraz łatwiej nam powiedzieć dość przemocy domowej, pijaństwo, maltretowaniu? Może mamy więcej odwagi do pójścia w nieznane i wiary, ze nieznane, wcale nie znaczy gorsze? Moi rodzice przeżyli razem już 32 lata. Było różnie, czasem ciężko  czasem sielankowo. Oboje ciężko pracowali, nas, dzieci było dużo, nigdy nie było im łatwo. Mama niedawno powiedziała: "było warto". Kiedy widzę, jak teraz, rozmawia z tatą na Skype, bo tata jest bardzo daleko, kiedy oboje się wzruszają i przeciągają ile mogą chwile pożegnania, to modle się, żebym i ja za kilkadziesiąt lat, wciąż tak patrzyła na mojego męża, a on na mnie, jak patrzą na siebie moi rodzice.
Kartki na takie rocznice ślubu są dla mnie wyjątkowe i każdą robię z ogromnym wzruszeniem i obawą, czy spodobają się solenizantom, czy słowa, jakie do nich napiszę w życzeniach, będą do nich pasowały, czy jest to właśnie to, czego im życzą osoby, które złożą zaraz pod tymi życzeniami swoje podpisy... Zwykle dostaje wolną rękę co do treści życzeń, tym większą czuje odpowiedzialność za to, co będzie napisane.



3 komentarze:

  1. Jesienna pogoda niestety sprzyja przeziębieniom i wszelkim wirusom:(Życzę zdrówka !!!

    Z przyjemnością obejrzałam sobie Twoje karteczki!Ślicznie Ci wychodzą..spróbuj tylko robić zdjęcia na białym/jasnym tle..będą wtedy bardziej widoczne a powinny bo są urocze!!!(ja zawsze robię zdjęcia na dwóch papierach 30/30cm odwróconych białą częścią:P)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że przeżyłaś ciężkie dni, i cieszę się, że wszystko idzie ku lepszemu:) To co napisałaś o długich, trwałych małżeństwach, też mnie to bardzo wzrusza. Ostatnio byłam w Gracji na wakacjach i z fascynacją i rozczuleniem obserwowałam starsze pary, zwłaszcza jedną: często chodzili na plaże, za rękę wchodzili do wody i przeskakiwali przez fale, trzymając się siebie nawzajem, by ich nie przewróciły. Patrzyłam na mojego ukochanego i marzyłam byśmy też dożyli takiej wspaniałej wspólnej starości - w momentach złości na niego o jakieś błahostki przypominam sobie ten obraz i to mi uświadamia, że miłość to nie tylko uniesienia, to wytrwałośc i cierpliwość:) Mam nadzieję, że nam i Wam sie uda wytrwać:) A co do kartek, to wszystkie bardzo ładne, adekwatne do sytuacji i oryginalne:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuje za wasze komentarze. Cieszę się, ze zostawiłyście po sobie ślad odwiedzin na moim blogu. jest to dla mnie nadzieja, ze jednak ktoś tu do mnie czasem zagląda. Zdrówko już lepiej, bardzo dziekuję. Dzieci- jak zwykle w kratkę.

    OdpowiedzUsuń