Co tu robić wieczorem w domu z dwójką dzieciaków, co nowego... znudziło nam się rysowanie, lepienie z plasteliny, układanie puzzli, czytanie i oglądanie bajek.... no to pieczemy!
Pomysł zrobienie Tęczowej "Zebry" był strzałem w dziesiątkę :)
Wojtek z niesamowitym skupieniem nakładał swoje "zielone" cisto w papilotki do muffinków.
Na nic sie zdało powtarzanie, że to kolor niebieski :)
Najważniejsze jednak,że efekty naszych działań przeszły moje oczekiwania i okazało się, ze naprawdę zrobiliśmy dobre babeczki.
Tylko ten krem, jaki zrobiłam, żeby je ozdobić tak naprawdę nie nadaje się do jedzenia.
Krem maślany zachwalany na wielu forach, z masła i cukru pudru dla nas był niejadalny mimo,że dodałam do niego sok z cytryny.
Oczywiście całkiem łatwo zrobiłam z niego róże, ale jak dla mnie to, co piękne powinno być też smaczne. Ozdobę ciastka czy tortu należy zrobić tak, żeby była smaczna, a nie tylko ładna.
Kolejnym razem spróbujemy z kremem budyniowym, znanym mi, smacznym, od lat robionym przez moją mamę. Zobaczymy, jak wtedy wyjdą mi róże.... a sumie, to jak by nie wyszły, na pewno będą smaczne :)
Teraz pozostało nam już tylko kilka babeczek, na szczęście bez kremu, które maluchy zjadają z apetytem.
Ciasto, to najstarszy znany mi przepis na Zebrę, a kolorki z barwników spożywczych :) do kupienia w necie.